poniedziałek, 20 lutego 2017

Kolejne spotkanie z ikoną Bogurodzicy - relacje

Od 6 do 12 lutego 2017 r. w w jezuickim Europejskim Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy miała miejsce kolejna sesja ikonograficzna - warsztaty 2-stopnia w temacie ikony Bogurodzicy. W zajęciach prowadzonych przez o.Jacek Wróbla SI i Joannę Zabagło udział wzięło 20 uczestników.


Poniżej dzielimy się osobistymi relacjami trzech uczestniczek.


*  *  *

Ikony – od dawna interesowałam się ikonami, ale tylko teoretycznie i wzrokowo. Podziwiałam je, bardzo mi się podobało ich piękno, kolory, sposób wykonania.

Ale żebym ja sama…? Namalowała… napisała… narysowała… stworzyła… ja? Ikonę?
Nie znałam nikogo ze środowiska „ikonopisarzy”, ale dobry Pan Bóg jak zawsze pomógł – znał moje niespełnione dotąd marzenie – i „przypadkiem”, bo jak wiadomo u Pana Boga nie ma przypadków - poznałam Mirkę, która z ikonami jest od dawna zaprzyjaźniona, zafascynowana nimi.

Rozmawiałam z Mirką na ich temat i… pod wpływem tej rozmowy w pierwszym wolnym terminie w lipcu 2016 r. pojechałam warsztaty ikonopisania dla początkujących. Odbyły się one w Szkole Drzewnej w Garbatce Letnisko, a tematem było Oblicze Chrystusa Pantokratora.

Warsztaty prowadził ojciec Jacek Wróbel SJ, który na zajęciach przekazywał nam swoją ogromną wiedzą, a my tę wiedzę mieliśmy wprowadzać w czyn – czyli własnoręcznie wykonać swoją pierwszą  ikonę. No, łatwe to nie było.

Czas spędzony na warsztacie ikonopisania był dla mnie najwspanialszym czasem, poznałam nieznane mi do tej pory słownictwo związane z ikonami, podstawy ich tworzenia, malowania – przygotowanie i obróbka deski, podobrazie, gruntowanie, szkic, farby, podkłady, pędzelki, złocenia, pulment, techniki wykonania, historię…

Poznałam też wiele wspaniałych osób.


Po powrocie z warsztatu brałam udział w zajęciach w pracowniach Drogi Ikony organizowanych przy parafii św. Szczepana na Mokotowie oraz przy parafii św. Wincentego Pallotiego na Pradze, na których poznawałam kolejne tajniki pisania ikon.

Mój głód zdobycia jeszcze większej wiedzy o ikonach, a także chęć doskonalenia mojej techniki malowania, zaowocował kolejnym wyjazdem na plenerowe warsztaty ikonopisania drugiego stopnia, które odbyły się w Europejskim Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy, a tematem była Bogurodzica - ikona w typie Hodegetria i Eleusa. Warsztaty poprowadzili o. Jacek Wróbel SJ i Joanna Zabagło.

Było to w lutym 2017 roku. Akurat w tym czasie, gdy zima się przebudziła ze snu zimowego i przyszła. Przyszła nagle, ze wszystkimi swoimi atrybutami - śniegiem sypiącym całą dobę z ciemnych, ciężkich chmur i tworzącym na wszystkim wielkie śnieżne czapy, z kilkunastostopniowym mrozem, przenikliwym wiatrem, który wzmagał odczucie chłodu, z zawieją i zamiecią.

A my mieszkaliśmy w ECKiK. Kaplica, pracownia, wykłady i wszystkie zajęcia były na miejscu, więc nie trzeba było wychodzić na dwór – gdzie panowała sroga (nam niestraszna) zima - tylko zająć się pracą z ikonami.


Zajęcia były bardzo ciekawe. Ojciec Jacek Wróbel w sposób niezwykle jasny przekazywał nam swoją przeogromną wiedzę, a posiada On niezwykłą umiejętność dzielenia się nią - wszystko tłumaczy prosto, przystępnie, zrozumiale. Cierpliwie odpowiadał na każde zadane pytanie, służył dobrą radą, wyjaśniał, pomagał, podpowiadał, omawiał, poprawiał, prowadził, uczył.

Dzięki fantastycznemu prowadzeniu zajęć przez o. Jacka i Joannę, w zespole zapanowała atmosfera prawie rodzinna. Pomagaliśmy sobie wzajemnie, żywo i z zainteresowaniem reagowaliśmy na „wołanie o pomoc” współuczestników, gdy coś poszło w pracy nie tak.

Warsztaty były i pracochłonne i czasochłonne – zdarzały się „białe noce”, gdy trzeba było coś dokończyć, domalować, wygładzić, poprawić, by z ukończoną ikoną wrócić do domu.

Ale nie czuło się upływu czasu, którego i tak było ciągle mało i za mało, a który mijał niemal z szybkością światła, nie wiadomo kiedy, jak mgnienie oka.

Przerwy też były, choćby na wspaniałe, smaczne posiłki; tak smaczne i obfite, że chyba wszyscy po warsztatach byli troszkę więksi niż przed przyjazdem.

Poza praktycznymi zajęciami i wkładami z historii, był czas na modlitwę i rozważania. Dzień zaczynaliśmy od modlitwy, medytacji, skupienia, codziennie uczestniczyliśmy w Eucharystii, również było wystawienie Najświętszego Sakramentu, którego adoracja ogromnie wzmacniała nasze siły.

Bardzo miło wspominam pobyt na warsztatach, cieszę się, że zdobyłam większą wiedzę o ikonach, cieszę się z nawiązanych znajomości.

Dróg uwielbiania Pana Boga jest wiele – modlitwa, prośba, śpiew, taniec, malarstwo, medytacja, adoracja, pielgrzymka, muzyka, dziękczynienie…

Dzięki ikonom - poprzez malowanie i dzięki wszystkiemu, co jest z nimi powiązane, poznałam i odkryłam nową drogę wyrażania swoich uczuć, swojej miłości, nowy sposób wielbienia, miłowania i kochania Pana Boga, Pana Jezusa, Ducha Świętego, Trójcy Świętej, Najświętszej Panienki – ta droga to DROGA IKONY.

Dziękuję Duchowi Świętemu, który pokazał mi tę drogę, poprowadził nią i którego obecność nieustannie odczuwałam i odczuwam.

Dziękuję z całego serca o. Jackowi Wróblowi i Joasi Zabagło za stworzenie cudownej, rodzinnej, pełnej miłości do Pana Boga atmosfery na warsztatach. Dziękuję wszystkim, dzięki którym dane mi było to odkryć, poznać i przeżyć, za kontynuowanie znajomości, po prostu za wszystko bardzo dziękuję i życzę obfitości łask i darów Ducha Świętego.

Do zobaczenia na kolejnych warsztatach i zajęciach. (Beata J. S.)
 

*  *  *

Kiedy zaczęłam się interesować malowaniem/pisaniem ikon w swoich poszukiwaniach trafiłam na stronę Drogi Ikony. Stała się ona dla mnie źródłem wiedzy, podpowiedzi w trudnościach, namnażających się pytaniach i trudnościach, a czasem inspiracją do pracy.

Wielokrotnie przeglądałam relacje i zdjęcia z warsztatów podglądając kolor i sposób kładzenia sankiru, kolejność i sposób kładzenia barw, modelowanie szat oraz, co się znajduje na stołach.
Marzeniem było tam się znaleźć!

Pierwszy raz odważyłam się na uczestniczenie w warsztatach tematycznych Chrystus Święte Milczenie w wakacje u Joanny Zabagło – wtedy zapytała: - a byłaś może w Garbatce lub Falenicy…?
Teraz mogę powiedzieć: byłam!

Pierwszą osobą, którą spotkałam po przyjeździe na miejsce, był o. Jacek, który podczas trwania warsztatów, poza przekazywaną wiedzą umiejętnie odszukiwał nasze umiejętności i pokazywał jak odnaleźć właściwą drogę wśród ścieżek: coś nie wychodzi, ściąga się, znowu dziura, nie potrafię… Zapalał światełko poczucia wiary we własne siły i umiejętności pokazując kilkoma uwagami lub czasem ruchami pędzla, jak pewnie, korzystając z podanej wcześniej wiedzy, pokonywać kolejny etap pracy nad ikoną.

Współprowadzącą była Joanna Zabagło, od której zawsze można było otrzymać pomoc korzystając z Jej niesamowitej wiedzy i umiejętności.

Bardzo miłym akcentem chwytającym mnie osobiście za serce była ikona patronująca warsztatom – ikona pisana przez o. Jacka wzorowana na ikonie znajdującej się w Skansenie w Sanoku, Matki Boskiej Hodegetrii z Owczar z XV wieku. Wizerunek Jej zdobi przecudnie wydaną książkę, którą bardzo sobie cenię i która ostatnio towarzyszy mi, o kolekcji ikon w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.


Wzór ikony Matki Bożej do nauki na warsztatach można było sobie wybrać z pośród 8 propozycji, natomiast do wprawek był tylko jeden wzór – podlinnik ikony Matki Bożej Kazańskiej. Przyznaję, że było o dla mnie wyzwaniem. Dlaczego?

Dotychczas tę ikonę jakby z założenia pomijałam. Brakowało mi więzi, uczucia pomiędzy postaciami, byli jakby z dwu innych ikon wklejeni na jedną. Nie był to temat, do którego lubiłam wracać, i o którym myślałam, że kiedyś się podejmę realizacji. Nie podobała mi się ta propozycja, ale tak było.

Piszę o tym, bo pierwszym zdarzeniem, które zaczęło zmieniać mój stosunek do tej ikony, był epizod w filmie Powidoki. Właśnie tam ikona Matki Bożej Kazańskiej „zagrała” rolę w życiu Niki i moim. Zaczęłam szukać, poznawać historię, gromadzić wizerunki. Choć teraz mogę napisać, że bardziej ta ikona szukała mnie, niż ja Ją. Wizerunki i historie z Nią związane jakby same pojawiały się.
I teraz warsztaty w Falenicy – tylko jeden możliwy wzór! Nie było to z mojej strony radosne powitanie, raczej: znowu Ona? Dlaczego? Czy nie można coś innego…?

Chyba jedna z ostatnich zrobiłam przepruchę…. I zaczęło się! Zaczęłyśmy się poznawać, zbliżać do siebie. Jakby, choć to uczucie towarzyszy mi praktycznie zawsze przy malowaniu ikon, ale tym razem było bardzo wyczuwalne – to nie ja rządziłam pędzlem! Ja tylko mieszałam pigmenty i te pędzle myłam. Jakby ktoś prowadził moją rękę. Byłam zaskoczona efektem wykonywania kolejnych etapów..

Wstyd przyznać – o. Jacek pokazywał i omawiał kolejny etap – śledziłam ruchy, zapisywałam, robiłam zdjęcia, a gdy siadałam miałam w głowie pustkę. Po chwili jednak zaczynało się malowanie.
A jak się skończyła moja ingerencja w to misterium…?

W pewnym etapie trzeba było zrobić tło – dobrałam kolor. Super, pomyślała, to potrafię, już robiłam! Nic z tego. Doświadczyłam nowego: wiem, jak usuwa się całe tło z ikony do samego lewkasu!

Marzyłam o byciu na warsztatach w Falenicy i byłam. Był i jest nadal to dla mnie bardzo ważny czas – czas wspaniałej, bardzo wartościowej nauki pisania ikon, podawania wiedzy w bardzo przystępny sposób i w odpowiednim czasie oraz umiejętnym wzbudzaniu we mnie (w nas?) poczucia wiary Boską opiekę i w swoje umiejętności.

Czas bogaty duchowo – modlitwa, cisza, wgląd w siebie, doświadczanie trudności i radości pracy z ikoną.


I czas mój - czas bliskiego spotkania z ikoną Matki Bożej Kazańskiej – niesamowite doświadczenie, jeszcze dla mnie trudne w całości do ujęcia w słowa. Na początku była to trudna miłość, trochę z rozsądku. Teraz czuję dobroć, bezpieczeństwo, opiekę, wsparcie…. Jest tej dobroci nie wyrażonej i nie dookreślonej we mnie jeszcze dużo, miło drży we mnie.
Bardzo wszystkim dziękuję za ten czas, za tyle dobrego, które wnieśliście do mojego życia! Za serce, uśmiech, wyrozumiałość, wsparcie, korektę, podpowiedzi i do pracy nad ikona i do życia.
Wielkim też darem było dla mnie, że i ja mogłam pomóc, dziękuję. (Marzena)

*  *  *

Warsztaty w Falenicy są wydarzeniem, które na długo zapamiętam. Nie były to pierwsze warsztaty wyjazdowe z Drogą Ikony. W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w wyjeździe lipcowym do Garbatki. Wzbogacona tamtejszym doświadczeniem, czekałam na Falenicę. Intencją było podszkolenie warsztatu, a Pan Bóg dał o wiele więcej niż spodziewałam się. Codzienne spotkania modlitewne, wspólne słuchanie Słowa Bożego, adoracja, Eucharystie i kazania o. Jacka, sprawiły, że warsztaty pisania ikon zamieniły się w rekolekcje. Pan Bóg przejął inicjatywę i dokonywał tego, co sam zamierzał.

Czas w Falenicy to czas bogaty w łaskę. Ojciec Jacek troszczył się nie tylko o pogłębienie pracy warsztatowej, ale również dbał o stronę duchową. Często w kazaniach, czy zwykłej rozmowie przy posiłku, otrzymywałam odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w trakcie pobytu. Bardzo cenne było również tłumaczenie wydarzeń, które nas spotykały. A to ktoś musiał cofnąć się w pracy i zdrapać to, na co poświęcił dwa dni, inny z nas nie potrafił przejść trudności, które napotkał w czasie malowania, itd. Miałam wrażenie, że o. Jacek widzi w tym głębszy sens i pomaga nam odczytać  działanie Boże w tak zwyczajnej codzienności.


Również aspekt warsztatowy był bardzo dobrze przygotowany. Pomimo ogromnej wiedzy o. Jacka cenię sobie niezwykłą pokorę i chęć dzielenia się zdobytym doświadczeniem. Jest to dla mnie bardzo cenne ze względu na doświadczenie, że im więcej posiadamy wiedzy, tym bardziej wynosimy się nad innych. Tutaj tego nie odczułam, za co jestem wdzięczna. Swoją obecnością wzbogaciła nas pani Joanna Zabagło, której wiedza z pewnością była pomocna każdemu z nas.

Uczestnicząc pierwszy raz w Garbatce wiele rzeczy było dla mnie zakrytych, byłam nastawiona na pogłębienie wiedzy. Natomiast obecność w Falenicy otworzyła mnie na aspekt duchowy i ogromną głębię tego czasu. Owszem jest to czas nauki, ale i czas mówienia Boga. Wystarczy tylko odpowiednio nastawić ucho...

Również przez samą ikonę Pan Bóg działał. Podjęłam się pisania ikony Matki Bożej Czułej. Mogłam w tym trudnym, ze względu na wydarzenia życiowe, czasie, odpocząć, jak Dzieciątko Jezus, w ramionach Maryi. Ona, bez względu na jak wielkie trudności napotykamy w życiu, jest Tą, która podtrzymuje i nie wypuści ze swoich rąk, jeśli się Jej uchwycę. Jest potężną Orędowniczką. Zresztą sama ikona, jest obecnie dla mnie deską ratunkową, która, gdy się jej trzymam, pomaga przejść nie tylko burze, ale i sztormy obecne w moim życiu. To zobaczyłam na warsztatach, dostałam nadzieję.


Widząc drogę jaką mnie Pan prowadzi, czekam na kolejne warsztaty wyjazdowe w lipcu.  Warsztat w Garbatce był początkiem czegoś, co pogłębiło się w Falenicy. Dlatego odczytuję tu trafność nazwy, ponieważ jest to dla mnie rzeczywiście Droga Ikony. Krok po kroczku, jak na drodze, Bóg prowadzi dalej...

Kończąc, dziękuję Bogu za czas w Falenicy, a przede wszystkim za rekolekcje, które ze mną przebył i to wszystko czego sam dokonał. Dziękuję również o. Jackowi, że jest uległym narzędziem w ręku Boga i tak transparentnym, że nie skupia na sobie, ale pokazuje miłość Ojca.

Jeśli jest coś co pociąga Cię by wejść na Drogę Ikony zrób mały krok i pozwól prowadzić się Bogu, a On dokona więcej niż przypuszczasz... (Agnieszka)

*  *  *


Zapraszamy do obejrzenia foto relacji z warsztatów
w naszej galerii foto na facebooku
(kliknij na zdjęcie)

https://www.facebook.com/drogaikony/photos/?tab=album&album_id=999588736807259


fot. Jacek Wróbel SJ, Joanna Zabagło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.